MałySEO #29: Narzędziownik SEO przed BF + 11 newsów i 11 artykułów
Z pewną dozą niedowierzania patrzę na dzisiejszy odcinek i sobie myślę, że naprawdę dowożę deklarację z początku listopada, gdy wspominałem o mocno soczystym i treściwym listopadzie. Dzisiaj, oprócz niezwykle monotonnej relacji z Core Update’u oraz standardowej dawki ciekawych newsów i dogłębnych materiałów, wjeżdża także narzędziownik, w którym opowiadam o swoich ulubionych narzędziach i usługach związanych z SEO.
Spis treści:
Relacja z Core Update’u
Mój seowy narzędziownik
11 newsów ze świata SEO i AI
11 ciekawych materiałów o SEO
|
---|
Core Update nadal na spokojnie
Listopadowy Core Update pod kątem ogólnych nastrojów bardzo przypomina mi ten marcowy. Z tą różnicą, że wówczas strony dotknięte przez HCU miały jeszcze nadzieje na odbicia (aktualizacja zaś ostatecznie większość z nich pogrzebała), a tutaj po prostu obserwujemy w przypadku większości stron drobne spadki i wzrosty, czasami będące po prostu nieprzerwanym trendem.
Na pewno wiele osób zajmujących się wydawniczym SEO odetchnęło z ulgą, że tym razem nie wycinało z Discovera całych nisz tematycznych, jak miało to miejsce w przypadku serwisów plotkarskich w sierpniu. Sporą ulgę odczuwać muszą specjalistki i specjaliści SEO zajmujący się e-commerce’em. Olbrzymie spadki w środku najgorętszego kwartału sprzedażowego byłyby dla nich fatalną wiadomością, ale z niczym takim nie mamy obecnie do czynienia.
Poza tym nie natrafiłem w artykułach czy dyskusjach z innymi specjalistkami i specjalistami SEO na jakieś ekscytujące case’y. Do zapowiadanego końca wdrażania aktualizacji (ma potrwać do dwóch tygodni) jeszcze kilka dni i miejmy nadzieję, że żadna katastrofa się przez ten czas nie wydarzy.
Mój seowy narzędziownik
Kminiłem trochę, jak podejść do kwestii promek na Black Friday w ramach MałySEO Newslettera. Z jednej strony chciałem podzielić się przy okazji opiniami o moich ulubionych narzędziach i usługach, z drugiej strony miałem w planach podrzucenie jak największej liczby promocji. Ostatecznie zdecydowałem się na rozbicie tego na dwa odcinki. W dzisiejszym poznacie mój seowy narzędziownik (nazywany szumnie stackiem technologicznym).
Przy okazji zamieściłem kilka linków afiliacyjnych, więc jeżeli w okresie Black Friday (lub jakimkolwiek innym) będziecie nabywali dostęp do tych narzędzi lub usług, będę wdzięczny za uczynienie tego właśnie za ich pośrednictwem.
Wielofunkcyjne narzędzia SEO
Większość znanych mi specjalistek i specjalistów SEO jest w podejściu do dużych narzędzi mocno elastyczna. Umiemy dobrze wykorzystać wszystko, co wpadnie w nasze łapki, bo zazwyczaj uzależnieni jesteśmy pod tym względem od projektu lub pracodawcy. Sam preferuję korzystanie z trzech narzędzi:
Ahrefs — korzystam z niego najdłużej, a co za tym idzie, poruszam się po interfejsie Ahrefsa najsprawniej. Oprócz tego, że jest to jedyne sensowne narzędzie do jakichkolwiek analiz związanych z linkowaniem wewnętrznym, to bardzo cenię sobie multum opcji Site Explorera. Jeżeli mam dokonać szybkiego audytu konkurencji lub zebrać słowa kluczowe i pomysły na poruszane w artykule czy na podstronie tematy, zazwyczaj korzystam właśnie z niej.
Jeżeli chodzi o Black Friday, nie mam niestety dobrych wiadomości — Ahrefs nigdy nie oferuje sezonowych promocji i nic nie zapowiada, aby zmieniło się to w tym roku. A szkoda, bo narzędzie super.
Semstorm — jeżeli w całym moim stacku miałbym wskazać jedno najbardziej niedoceniane przez specjalistki i specjalistów SEO narzędzie, zdecydowanie byłby to Semstorm. Nawet nie chodzi tu o funkcjonalności (dość standardowe jak na usługę tego typu, zarówno pod względem wachlarza opcji, jak i ich jakość), ale o absolutnie przemiodną przejrzystość prezentowania danych. Jak logujesz się po raz pierwszy, to myślisz, że wszystko to jest strasznie kanciaste i wygląda jak wyciągnięte z ery Windowsa XP. A potem za każdym razem jak logujesz się do innych narzędzi i musisz szybko spojrzeć na jakieś dane, to masz przeświadczenie, że fajnie by było, gdyby prezentowali je tak jak Semstorm.
Jakbym miał płacić za duże narzędzie do SEO z własnej kieszeni, wybrałbym właśnie Semstorma. Dla wszystkich, którzy chcą wysupłać pieniążki ze swojego budżetu lub poszerzyć tech stack pracodawcy, tutaj w kwestii Black Friday znacznie pozytywniejsza wiadomość. Przeceny są, i to grube. W poniedziałek 25 listopada rusza promka -50% na narzędzia do SEO i contentu w Semstorm. Będę wdzięczny, jeżeli przed skorzystaniem z niej przejdziecie na stronę narzędzia z mojego linka afiliacyjnego.
Senuto — to z kolei jest narzędzie, które stanowi dla mnie pewien wyrzut sumienia. Mam wrażenie, że absolutnie nie wykorzystuję jego możliwości i powinienem wyeksplorować je do cna. Pewnego dnia to zrobię i jestem przekonany, że wówczas zaglądanie do Senuto nie będzie dla mnie przykrą koniecznością, lecz opcją na znaczące podniesienie jakości swoich działań. A mam do takiego myślenia solidne podstawy, bo mocno przydaje mi się w Senuto współczynnik sezonowości fraz, a z równie sporym zainteresowaniem eksploruję API tego narzędzia i odkrywam dzięki niemu możliwość automatyzacji kolejnych i kolejnych mikroprocesów.
Jeszcze nie dostaliśmy konkretnych informacji na temat tego, jak wyglądał będzie zestaw promocji od Senuto na Black Friday 2024, ale rok temu zniżki sięgały -50% zarówno dla nowych, jak i dotychczasowych klientów Senuto. To szczególnie cenne, zważywszy na fakt, że wiele promek na BF nie pozwala na tańsze przedłużenie abonamentu.
A, no i najważniejsze, Senuto ma w swoim sklepie bardzo fajny seowy merch i również solidnie przecenia go na Black Friday, więc slogan o kupieniu świątecznych prezentów zawczasu pasuje tutaj jak koniu siodło. Podobnie jak wyżej, i tutaj będę wdzięczny za skorzystanie z mojego linka afiliacyjnego w przypadku składania czarnopiątkowych zamówień.
Narzędzia do technical SEO
Jeżeli chodzi o narzędzia wspomagające techniczne SEO, które nie należą jednocześnie do zestawu usług Google’a, to król może być w tym przypadku tylko jeden. Mimo iż z roku na rok pojawiają się kolejne chmurowe crawlery, to podobnie jak miażdżąca większość znanych mi seowczyń i seowców najbardziej lubię odpalić sobie przegląd strony na desktopowym Screaming Frogu.
Core tego narzędzia pozostaje niezmienny od lat i jest to crawlowanie serwisu, dające całą masę informacji niezbędnych w przypadku audytów i innych przeglądów technicznych. Na upartego człowiek mógłby sobie poradzić ze zdecydowaną większością zadań SEO przy użyciu GSC, przeglądu SERP-ów i chłopskiego rozumu, bez tych wszystkich kombajnów do sprawdzania pozycji konkurencji i słów kluczowych, ale crawl Screaming Frogiem na pewnym etapie wjechać musi.
Strasznie fajnie obserwuje się też rozwój narzędzia o kolejne przydatne funkcjonalności. Fakt, duża część z nich balansuje niekiedy na granicy bezużyteczności, ale tegoroczne połączenie crawla ze skryptami JS było mistrzostwem świata. W całym tym szeregu superlatyw wymienię na samym końcu jedną wadę - Screaming Frog nie oferuje zazwyczaj żadnych promocji na Black Friday, mimo iż w SERP-ach mamy do czynienia z zatrzęsieniem scamerskich stron z “kuponami” czy “kodami promocyjnymi”.
Dodatkowo w kontekście działań technicznych nie wypadałoby zapomnieć o narzędziach do logów serwerowych. Najwięcej mam do czynienia z Graylogiem, przelotny kontakt nawiązałem również z dashboardami logów w Kibanie oraz Metabase (to ostatnie super sprawdza się też przy analizie eksportów GSC przez BigQuery), jednak koniec końców najfajniej, jak da się to wyeksportować z tych mniej lub bardziej nieczytelnych narzędzi do Excela. Wyceny tego typu usług są dla mnie czarną magią, ale Google podpowiada mi, że w ich przypadku również nie ma co liczyć na zniżki z okazji Black Friday.
Narzędzia i usługi Google'a
Chyba najdłuższą listę narzędzi, z których korzystam, dostarcza mi sam Google. Oprócz Gmaila oraz całego środowiska Google Drive, a także niezwykle oczywistego i całkiem przyjemnego Google Search Console oraz absolutnie potwornego i siermiężnego Google Analytics 4, na przestrzeni tego roku do mojego narzędziownika dołączyły jeszcze dwa absolutnie fantastyczne dodatki.
Pierwszym z nich jest oczywiście Google Colab. Jestem tak absolutnie oczarowany możliwościami, które daje odpalanie kodu Pythona generowanego albo natywnie w Colabie przez Gemini, albo zewnętrznie przez ChatGPT (znacznie lepsza opcja), że nie pamiętam już dnia, w którym nie odpaliłbym se czegoś w Colabie. Daję słowo, jak tylko kupię mikrofon
Drugim z nich jest Google Cloud z całym fantastycznym zapleczem API. O tych, z których korzystam najczęściej, pisałem nieco szerzej na blogu:
O ile żadne promki na Black Friday nie wchodzą w przypadku Google Cloud w grę, przez cały rok nowi użytkownicy mogą skorzystać z 300 dolarów na wypróbowywanie usług. Super opcja, dzięki której przeanalizowałem mnóstwo treści przy użyciu Natural Language API.
Narzędzia contentowe
Z całej gamy narzędzi contentowych, które mają pomagać w pisaniu (nie licząc oczywiście inspiracji oraz generowanych treści zapewnianych przez LLM-y) szanuję tylko Contadu. Nie jest to jednak wynik jakichś konkretnych jakościowych przewag nad konkurencją, lecz zwyczajnie kwestia przyzwyczajenia. Po prostu przez lata przy znacznie większej liczbie projektów, w których uczestniczyłem najpierw jako copywriter, a potem jako specjalista SEO, miałem go do dyspozycji nieporównywalnie częściej niż Surfer SEO.
Jeżeli chodzi o content tworzony przy użyciu AI, to przez wiele miesięcy przed pojawieniem się ChataGPT używałem Jasper i byłem z niego całkiem zadowolony, ale produkt od OpenAI oraz późniejszy zachwyt dostępem do API uczyniły w moim przypadku jakiekolwiek inne narzędzia zwyczajnie niepotrzebnymi.
Jeżeli chodzi o tegoroczne zniżki, to w przypadku Contadu liczyć możemy na -50% na plany roczne od 28 listopada do 4 grudnia, a SurferSEO ujawni niesprecyzowaną jeszcze promocję w sam Black Friday. Jeżeli pójdziecie w to pierwsze narzędzie (nota bene wybierane głównie przez niższą cenę), podrzucam mój link afiliacyjny.
Usługi AI
Chociaż regularnie wypróbowuję najróżnistsze chatboty, jeszcze żaden w najdrobniejszym stopniu nie przekonał mnie do anulowania subskrypcji ChataGPT. Powód jest prosty i zapewne domyślacie się, co stoi za tym wyborem. Idea “lepsze stare zło niż nowe dobro” tkwi we mnie zbyt głęboko, abym przekonał się do jakiegokolwiek innego narzędzia, jeżeli nie zaoferuje czegoś naprawdę wybitnego. A jeszcze na coś naprawdę wybitnego w swoich poszukiwaniach nie natrafiłem.
Poza tym oczywiście wjeżdża cała paleta generatywnej sztucznej inteligencji dostępnej przez API. Co, czemu i jak pisałem jakiś czas temu na blogu i w sumie nic się od tamtej pory nie zmieniło:
Anthropic (Claude) API — najlepsze do treści jakościowych. Ale też najdroższe.
OpenAI API — najlepsze do treści standardowo-wodolejskich. Tańsze, choć niedużo.
Google Gemini — preferowane przeze mnie do wszelkiego rodzaju etykietowań i podsumowań. Bo najtańsze.
Zapytacie zapewne, co z moim workflow. Ano stan obecny jest taki, że po co mam płacić czterokrotnie więcej (przynajmniej tak wyszło mi z wystarczająco obszernych testów przy użyciu modelu gpt-4o) za treść tworzoną za pośrednictwem Make, skoro to samo mogę uzyskać w Google Colab przy pomocy skryptów w Pythonie.
Powyższy akapit może stracić jednak na aktualności bardzo szybko. Zainspirowany ostatnim odcinkiem podcastu Dawida Medwediuka mam zamiar jeszcze w ten weekend przysiąść do open source’owej wersji N8N i przewiduję, że moje podejście nieco się zmieni.
Na samym końcu na honorową wzmiankę zasługuje jeszcze Consensus wspierany przez Research Gate. Jako że w przypadku własnych badań naukowych (a zdarza mi się takowe prowadzić) lub potrzeby podparcia się sensownymi danymi jestem klasycznym francuskim pieskiem, w grę nie wchodzą żadne półśrodki. Research przy użyciu Consensusa i jedyne etycznie dopuszczalne pozyskiwanie prac naukowych robią zaś robotę.
Co z dealami z okazji Black Friday? Większość wymienionych powyżej usług jest albo darmowa, albo nie ma modelu biznesowego wspierającego tego typu promki.
Usługi linkbuildingowe
Szerzej o powodach korzystania z Trust Luna pisałem przed tygodniem, zatem w celu niepowielania się powtórzę tylko, że to wygoda i jakość. A z hasłem “BlackNews” w formularzu zamówieniowym nowi klienci otrzymają -20% na pierwsze zamówienie usług link buildingu i/lub content marketingu.
Wtyczki do Wordpressa
Trochę bałem się polecać wtyczki do Wordpressa, ponieważ z każdym kolejnym doniesieniem o lukach wykorzystywanych przez hakerów mam do nich coraz mniej zaufania. Potem przypomniałem sobie jednak, że nie takie rzeczy ludzie promują, więc jakby ktoś potem pytał — co złego, to nie z mojej winy.
A tak bardziej na poważnie, to zwyczajnie nie jestem deweloperem, sam działam przy swoich różnych projektach hobbystycznie, a usługowo stawiam strony w Wordpressie lub wprowadzam w nich poprawki tylko wtedy, gdy zaistnieje taka potrzeba i nie ma absolutnie innej opcji, żeby zrobił to ktokolwiek inny (co zazwyczaj wynika z koniunkcji budżetu, zaufania i wygody). Cały ten przydługi wywód ma zaś na celu wskazanie, że zestaw polecanych przeze mnie wtyczek ma szansę być całkowicie nieoptymalny.
Należą zaś do nich:
Really Simple CSV Importer
Yoast SEO
Advanced Custom Fields
Link Whisper
WPML
Password Protected
Wtyczki do Chrome'a
Kiedyś nie za bardzo z nich korzystałem, dziś nie wyobrażam sobie bez wtyczek do Chrome'a zawodowej codzienności. Które zostawiłem podczas ostatnich porządków i nie zamierzam z nich rezygnować?
Ahrefs SEO Toolbar: Rozszerzenie pokazujące metryki SEO i ułatwiające analizę linków oraz on-page na stronach internetowych.
Clear Cache: Szybko usuwa pamięć podręczną przeglądarki bez konieczności restartowania.
Robots Exclusion Checker: Sprawdza, czy dana strona jest blokowana przez pliki robots.txt i tagi meta robots.
Language Tool: Narzędzie do sprawdzania gramatyki, pisowni i stylu w wielu językach.
Open in Google Search Console: Otwiera bieżącą stronę bezpośrednio w Google Search Console do szybkiej analizy.
Glimpse – Google Trends Supercharged: Rozszerza możliwości Google Trends, oferując dokładniejsze dane i analizy trendów.
BlockSite: Blokuje dostęp do wybranych stron internetowych, pomagając w zarządzaniu czasem i produktywnością.
Redirect Path: Analizuje przekierowania HTTP i wyświetla szczegóły ścieżek przekierowań strony.
View Rendered Source: Pozwala na podgląd źródła strony po renderowaniu, uwzględniając zmiany dynamiczne.
Wappalyzer — Technology profiler: Identyfikuje technologie używane na stronach internetowych, takie jak frameworki i narzędzia analityczne.
Link Highlighter: Podświetla linki wewnętrzne i zewnętrzne na stronach internetowych, ułatwiając analizę struktury linkowania.
Oczywiście z żadnej z nich oprócz Language Toola nie korzystam nieprzerwanie i każdego dnia — to w większości zestaw ikonek, które po kliknięciu dostarczają mi istotnych informacji czy funkcji w momencie, gdy akurat zajdzie taka potrzeba. A, no i najważniejsze, większość z nich ma najuczciwszą cenę pod słońcem. Wszystkie oprócz Glimpse’a są darmowe, a jako że z Google Trends nie korzystam turboczęsto, to w przypadku tego pluginu wystarcza mi dziesięć darmowych zapytań miesięcznie.
Hostingi i domeny
Moją polecajkę w tym zakresie traktujcie z jak największą ostrożnością, bowiem na przeróżnych zawiłościach hostingowych absolutnie się nie znam i nie mam na ich temat większego pojęcia. Natomiast że stronki zdarza mi się stawiać, i to nie tylko sobie, no to muszę skądś brać hostingi i domeny. Ze wszystkich usług, z których korzystałem na przestrzeni ostatniej dekady, zostałem ostatecznie przy AfterMarket.
Czemuż to zostałem właśnie przy AM? Bo ani nie podnoszą z zaskoczenia cen, ani nie robią żadnych cyrków w przypadku problemów, stronki się nie wysypują po kilka razy na tydzień, a i obsługa klienta jest w stanie odpowiedzieć na pytania i zażalenia bez typowego “u mnie działa, dej mnie pan spokój”.
Dlatego też ostrożnie polecam. A ostrożnie, bo zdaję sobie sprawę, że ludzie znający się lepiej na temacie mają zawsze milion technicznych zastrzeżeń i jak nie masz swojego serwera zasilanego energią atomową, zabezpieczonego bunkrem odpornym na Iskandery i chłodzonego wodą oceaniczną, to z czym do ludzi. No a że się nie znam, to nawet nie jestem w stanie zweryfikować ich claimów.
Sam zaś AfterMarket oprócz standardowych domen .pl na pierwszy rok za dyszkę będzie kusił w tym roku na Black Friday promocją -50% na takiż sam okres w przypadku usług powiązanych z hostingiem (hosting, sklep, strona www, VPN). I tutaj zachęcam do skorzystania z mojego linku afiliacyjnego.
Dodatkowo z zakresu hostingów i domen, to ostatnio wpadła mi w ręce (dzięki Rafał!) fantastyczna darmowa usługa do monitorowania stanu strony: UptimeRobot. Jako że cały czas pokazuje mi wszystko na zielono, to jestem oczywiście zadowolony. A jako że jestem zadowolony, to podrzucam link afiliacyjny dla osób, które chcą wykupić subskrypcję w celu monitorowania większej liczby domen. Ja zrobić tego nie planuję, nie wiem też, czy warto zachęcać do zapłacenia za dodatkowe funkcjonalności, ale możliwość macie.
Organizacja pracy i produktywność
Jeżeli chodzi o organizację pracy czy wspieranie produktywności, jestem osobą wybitnie nienarzędziową. Żółte karteczki samoprzylepne są jedynym, czego mi potrzeba w tym zakresie do szczęścia. W obszarze zawodowym miałem do czynienia z mnóstwem różnych redmajno-dżiro-mandejo-klikapów i darzę je wszystkie równie szczerą nienawiścią. Rozumiem ich sens, rozumiem potrzebę wdrażania tego typu rozwiązań, ale żadnym sposobem nie dam się sterroryzować do wykazania wobec nich choćby krztyny ciepłych uczuć.
Jest jednak jedno wielkie ALE. Owym ALE jest istnienie Trello, które bardzo lubię, bo ma dla mnie ten vibe żółtych karteczek, a którego to vibe’u nie udało się przemycić do innych kanbanowych rozwiązań. Co więcej, oswoiłem się z nim na tyle, że zdarza mi się w przypadku jakiegoś huragalnego naporu zobowiązań i obowiązków używać Trello w życiu prywatnym.
Nie spotkałem się z przypadkiem, aby narzędzie to używane było w odsłonie innej niż darmowa, natomiast w przypadku zespołów powyżej 10 osób wymagane jest wykupienie wersji premium. Trello również nie uczestniczy w Black Friday z zasady.
Edukacja
Standardowe formy edukacji są w moim przypadku wybitnie nieefektywne. Szkolenia i kursy, podobnie jak wszelkie inne usystematyzowane i uporządkowane źródła wiedzy, wywołują u mnie odruch wymiotny. Konieczność skupienia się na dłużej niż kilka minut na czymś, co w danej chwili mnie nie fascynuje i nie pozwala na błyskawiczne robienie rzeczy, to prosta droga do odrzucenia nawet najbardziej obiecującej perspektywy.
Wszystkie te zastrzeżenia nie oznaczają automatycznie, iż nie nabywam nowych kompetencji ani nie zdobywam nowej wiedzy. Jest wręcz przeciwnie, tyle że cały proces musi być odpowiednio chaotyczny i pozwalający na kreatywne dojście do własnych wniosków oraz rozwiązań. Z tego względu dużo czasu poświęcam na czytanie oraz słuchanie o tym, jak ludzie rozwiązują problemy i z jakich narzędzi korzystają. A gdzie to robię? Są filmiki na YouTube, są najprzeróżniejsze podcasty (w sumie zrobię niedługo podsumowanie najbardziej wartościowych), są miliony artykułów. Tyle mi wystarcza.
Polecam ten styl zdobywania wiedzy i umiejętności wszystkim osobom, którym kilkanaście lat uczestniczenia w systemie edukacyjnym nie zniszczyło zdolności do chłonięcia nauki w stylu eksperymentalnym. Może nie pochwalicie się pracodawcy czy sieci kontaktów na Linkedinie trzecią podyplomówką czy piętnastym certyfikatem ze szkolenia, ale za to będziecie bogatsi w wiedzę i umiejętności. A jeżeli analogicznego problemu z usystematyzowaną edukacją nie macie — wówczas na Black Friday będziecie mogli przebierać w ofertach. O nich poinformuję jednak za tydzień wraz z pełną listą linków.
11 newsów ze świata SEO i AI
Kolejna aktualizacja site reputation abuse
Kolejne działania Google’a w temacie nadużywania zaufania do autorytetu domeny są dość słusznie ganione, przede wszystkim ze względu na brak działań idących za groźbami. Dlatego też kolejne ogłoszenie o aktualizacji polityki dotyczącej site reputation abuse spotkały się w środowisku SEO raczej z uśmiechami politowania. Tym bardziej, że spadające przez ostatnie tygodnie katalogi Forbesa, CNN czy WSJ w chwilę po ogłoszeniu November Core Update odbiły i zaczęły na nowo budować pozycje.
Innym problemem, na który powszechnie zwracano uwagę, było też kierowanie i tak niewystarczających działań w stronę witryn, na których content nadużywający zaufania do autorytetu domeny czerpany był nie tylko od zewnętrznych dostawców, ale również tworzony przy zaangażowaniu samej witryny. Google z gracją Aleksandra Macedońskiego rozwiązał węzeł rozgoryczenia komentujących dodaniem do listy praktyk niedozwolonych “regardless of whether there is first-party involvement or oversight of the content”.
Uśmieszki politowania wciąż się pojawiały, jednakowoż…
Posypały się kary ręczne
Ostrzeżenia przed karami ręcznymi od wielu lat głównie bawią, a seowczynie i seowcy z mojego pokolenia, szczególnie ci pracujący in-house, nigdy nie widzieli takowych na oczy. Tym większe zaskoczenie wzbudziły środowe doniesienia o tym, że w GSC największych światowych wydawców pojawiły się informacje o wyindeksowywaniu całych katalogów. I faktycznie, próby wyszukania ich przy pomocy operatora “site:” kończą się otrzymaniem maksymalnie 10 wyników. Co nie zmienia faktu, że uśmieszki politowania z niczyich twarzy nie zniknęły, ponieważ całkiem sensownie brzmią przewidywania co do kreatywnych sposobów na obchodzenie kar od Google’a.
Problemy z danymi GA4 od 13 listopada
Istnieje duża szansa, że przy analizie danych w GA4 natrafić mogliście w ostatnim tygodniu na sporą dawkę nieścisłości (oprócz potwierdzonych problemów z wolumenem ruchu sam widziałem na własne oczy tragiczne przyporządkowania jego źródeł). Nie dotyczyło to eksportów BigQuery, ale w wersji UI-owej było jak najbardziej widoczne. Pierwsze potwierdzone problemy wystąpiły 13 listopada, a dopiero 18 listopada Google oficjalnie poinformowało o zajęciu się sprawą. W podlinkowanym powyżej dashboardzie z datą 20 listopada pojawiło się info, iż błędy zostały wyelimowane.
Google testowo ogranicza dostęp do wiedzy
Jak to standardowo bywa w przypadku jakichkolwiek regulacji prawnych, Google odpowiada na nie uderzaniem w interesy wydawców oraz użytkowniczek i użytkowników. Tym razem robi to na szczęście w sposób wyjątkowo dla siebie łagodny, a mianowicie w formie “testu” dotykającego zaledwie 1% odbiorczyń i odbiorców. Ogłoszenie mówi o wyłączeniu dla tej grupy potencjalnych wyników z Google News, Search oraz Discover, które pochodzą od “EU news publishers”. Na liście krajów objętych ograniczeniami oprócz Polski znalazły się Belgia, Chorwacja, Dania, Grecja, Włochy, Holandia oraz Hiszpania.
Page Experience Report znika z GSC
Na profilu Google Search Central na Linkedinie pojawiło się ogłoszenie, że z GSC zniknie raport podsumowujący dane z raportów o stanie Core Web Vitals oraz HTTPS. Nie wiem, czy informacja o tym, że nawet nie mogę przypomnieć sobie jego polskiej nazwy, będzie jakimkolwiek potwierdzeniem nieprzydatności tejże funkcjonalności, natomiast seowa społeczność powszechnie zgadza się jak nigdy wcześniej z Google’owym określeniem go jako “unnecessary clutter”.
Pełna relacja z upokarzającego eventu Google’a
Ostatnio wspominałem w sekcji newsowej o dość nieprzyjemnym evencie zorganizowanym przez Google w celu… w sumie trudno powiedzieć, w jakim konkretnym. Jeżeli ktoś czuje się zainteresowany tematem upokarzania małych content creatorów przez giganta z Mountain View, w podcaście Niche Pursuits pojawiła się pełna relacja jednej z podlinkowywanych ostatnio uczestniczek. Jak się tego słucha, to brzmi jeszcze bardziej urągająco rozumowi i godności człowieka.
Chcesz ruch z Disco? Postuj na Jutube
Jak wynika z danych dostarczonych przez Discover Pulse (btw. mam nadzieję, że nie będzie to kolejne narzędzie ze statystykami kompletnie niewartymi swojej ceny, bo właśnie tak postrzegam wszystkie poznane dotychczas usługi dedykowane Discoverowi), Google wykazuje się absolutnie typowym preferowaniem własnych assetów. W tym przypadku chodzi o YouTube, który w przypadku wielu kategorii ma być źródłem najczęściej pokazywanym użytkownikom. Przy okazji omówienia tych statystyk Barry Schwartz wskazał również podobne preferowanie YT w przypadku odpowiedzi AI Overviews.
Zdroworozsądkowy Mueller o URL-ach
John Mueller podzielił się w komentarzu na Linkedinie kilkoma poradami związanymi ze strukturą adresów URL. Generalnie jest ona zgodna z tym, co należy do zestawu dobrych praktyk stosowanych przez większość seowczyń i seowców od lat: nie warto traktować adresów URL ze specjalną napinką, ale fajnie, jak ich struktura jest względnie zrozumiała dla userów oraz łatwa do monitorowania dla właściciela strony. Dodał przy tym bardzo istotne zastrzeżenie, że problemem może być rozrzucenie konkretnego contentu po całej stronie, jeśli wcześniej znajdował się on w jednym katalogu utworzonym w celu zbierania treści mogących być na cenzurowanym w systemach safe-search.
Produkty trafiają także do Google Maps
Sezon świąteczny rozpoczął się także w Google Maps. Jedną z nowości wymienionych we wpisie z bloga Google’a jest prezentowanie w Mapach produktów, jeżeli zapytanie użytkowniczki lub użytkownika wskazuje właśnie na intencję zakupową związaną z konkretnym asortymentem.
Udział ChatGPT w rynku wyszukiwarek coraz większy
Ale tylko jeśli weźmiemy pod uwagę fatalne metodologicznie dane. Problem z podawaną ostatnio bezrefleksyjnie informacją, że market share ChatGPT wynosi obecnie 4,33%, świetnie rozłożył na czynniki pierwsze Barry Schwartz. W skrócie: dane te zakładają, że każdy wpisany prompt jest tożsamy z pojedynczym zapytaniem w tradycyjnych wyszukiwarkach. A jak piramidalnie niemądre jest to założenie, raczej wyjaśniać nie trzeba.
Perplexity zaczyna testować reklamy
Jedną z wielkich niewiadomych w kontekście LLM-ów jest kwestia monetyzacji chatbotów i asystentów, oczywiście zakładając, że wciąż niepewna perspektywa ich szerszej adopcji się ziści. Na bardzo ciekawy pomysł wpadło Perplexity, które rozpoczyna w Stanach Zjednoczonych testy sponsorowanych pytań (ale nie odpowiedzi), dotyczących na przykład sposobów użycia konkretnych narzędzi. Wygląda to całkiem błyskotliwie i sensownie, szczególnie biorąc pod uwagę potencjał solidnego badania behawioralnego użytkowniczek i użytkowników LLM-ów pod kątem interesujących ich kwestii.
11 dogłębnych materiałów o SEO
Kolejny fajny kejsik z content pruningu
Emilia Korczyńska opublikowała na Linkedinie bardzo fajny minikejsik z wieloma cennymi obserwacjami dotyczącymi content pruningu (warto spojrzeć również do komentarzy). Dostępna jest także poszerzona wersja, którą prawdopodobnie nazywać możemy już pełnoprawnym case study, ale nie mogę dać za to głowy - materiał jest za paywallem, a ja preferuję darmowy content.
Identyfikowanie podstron niskiej jakości
Jednym z ciekawszych zagadnień dotyczących content pruningu jest identyfikowanie podstron, których chcemy się pozbyć. Poza oczywistymi kryteriami, takimi jak brak ruchu, pozycji w narzędziach, backlinków oraz kanibalizacji (obecnie łatwo sprawdzalna nie tylko przy użyciu danych z GSC, ale również podobieństwa cosinusowego), wiele osób aktywnie poszukuje kolejnych. Czy komplikowanie tego procesu ma sens, to nie jestem do końca przekonany, natomiast wiem, że niektóre pomysły wyglądają ciekawie, jak na przykład identyfikowanie podstron niskiej jakości po współczynniku kompresji.
Minikejsik z zalet podstawowej optymalizacji
W międzyczasie wpadł mi też w oko bardzo cenny minikejsik z komentarza pod generycznym postem linkedinowym o SEO. Piotr Wiernicki pokazuje w nim, że nawet mniejsze strony mogą zbierać sensowny ruch, jeżeli solidnie wykona się podstawową seową robotę. No i w sumie jeżeli dobrze ułożą się gwiazdy, bo jak słusznie zauważył kilka komentarzy niżej Piotr Skrzypek sporo zależy od rynkowej niszy, bo “w konkurencyjnych branżach trudno wygenerować duży ruch bez szerszego zakresu działań i LB”.
Przyszłość SEO vol. 54354324
Jakkolwiek w kwestii prognozowania przyszłości zgadzam się przede wszystkim z Hagridem (“Co ma być, to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć”), tak bardzo cenna była dla mnie lektura przewidywań Lily Ray. Po kilku miesiącach posuchy z jej strony w końcu mamy do czynienia z mięsistym i pełnym sensownych uwag materiałem!
Wyzwania związane z tłumaczeniem stron
Coraz lepsza jakość generowanych przez AI treści sprawia, że coraz większą pokusą staje się wdrażanie działań, które kiedyś jeszcze przed kilkunastoma miesiącami były albo stosunkowo drogie, albo kiepskiej jakości. Tak właśnie jest z przygotowywaniem innych wersji językowych posiadanych już podstron. O tym, co warto mieć na uwadze, decydując się na taki krok, napisała całkiem zgrabnie Raquel Gonzalez.
SEO i UX przy lokalizacji stron
A jak już jesteśmy w temacie oferowania użytkownikom różnych języków, to bardzo fajną prezentację na International Search Summit w Barcelonie przygotowała Sara Fernandez Carmona. Mnóstwo fajnych szczególików, o których znaczeniu w życiu bym nie pomyślał, koncentrując się bardziej na samej treści niż na jej oprawie (zupełnie niesłusznie).
Trudne do przełknięcia prawdy o SEO
Mimo iż SEO nie jest martwe, a wręcz przeciwnie, rozwija i ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, to z pewnością minęły już czasy sprzedawania usług pozycjonowania na bazie prostej obietnicy zapewnienia dziesiątek tysięcy page viewsów od ręki. Świadczą o tym między innymi trudne do przełknięcia stwierdzenia, z którymi muszą pogodzić się seowczynie i seowcy.
Jak działają wolumeny wyszukiwań?
Większość z nas ma zapewne odhaczony w swojej karierze etap ślepej fascynacji wolumenami wyszukiwań. Przejście od używania ich jako głównego wyznacznika działań do wykorzystywania ich w formie informacji pomocniczej to dość naturalny proces, ale poza zmianą praktyczną dobrze też wiedzieć, co kryje się za różnymi niedokładnościami. Szerzej pisze o nich na blogu Authoritas Laurence O'Toole.
GSC dla Local SEO
O niektórych narzędziach powiedziano już w formie artykułów niemal wszystko. Dzięki temu tym jaskrawiej wybijają się artykuły, które opowiadają o nich bardziej szczegółowo i w konkretnych kontekstach, jak przewodnik po GSC w Local SEO przygotowany przez BrightLocal.
Trytyka najlepszym narzędziem technical SEO
W bardzo lapidarnym, a jednocześnie bardzo cennym artykule Chrisa Greena znalazł się zestaw pytań, które zawsze zadawać trzeba sobie po przeprowadzeniu audytu technicznego. Nic dodać, nic ująć - metoda “technically wrong, but worth fixing?” nie ma prawa się nie sprawdzić.
Fejkowe profile w linkbuildingu
Chociaż w Polsce platformy do kontaktu z dziennikarzami nie są popularne, ponieważ z digital PR-em u nas jak w lesie, na wielu rynkach jest to ponoć całkiem sensowna metoda linkbuildingowa. Nie wiem, nie znam się, ale z ciekawością przeczytałem materiał na temat używania fejkowych profili AI do wyłudzania linków.
To tyle na dziś. Do przeczytania za tydzień!
Michał
PS Wszystkich zainteresowanych reklamą w MałySEO Newsletterze i na blogu zachęcam do spojrzenia na podstronę na temat współpracy, może uda nam się razem zrealizować coś fajnego. A jeżeli dotarłaś czy dotarłeś do tego momentu, to na własnym przykładzie widzisz, jak bardzo angażujący potrafi być ten content ;)